poniedziałek, 26 grudnia 2011

Odwaga bycia innym - o św. Szczepanie

Atmosfera pokoju, miłości i radości związana z Tajemnicą Wcielenia pewnie wciąż nam towarzyszy, jednak dziś radykalnie zmienia się jej charakter. Jeszcze wczoraj żłóbek, pasterze, aniołowie, a już dziś front walki duchowej, na którym rysuje nam się postać św. Szczepana, pierwszego męczennika w dziejach chrześcijaństwa.

W te tak bardzo rodzinne Święta, słyszymy dziś słowa Ewangelii według św. Mateusza: "Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią (10, 21).

Dzisiejszy święty przypomina nam, że pokój serca nie oznacza bierności, a miłość nie oznacza pobłażliwości na zło. Chrześcijanin powinien mieć odwagę być niepoprawny w oczach świata.
Męczeństwo św. Szczepana według Pietro da Cartona (ok. 1660 r.)

piątek, 18 listopada 2011

Bł. Karolina Kózkówna - Boża narratorka

Mieszkała w małej wiosce pod Tarnowem. Była prostą dziewczyną, która w wieku 16 lat musiała opuścić ten świat. A jednak zdążyła w tak krótkim czasie stać się na tyle bliską Bogu osobą, że dzieci i dorośli mieszkający w jej okolicy przychodzili do niej, by posłuchać, jak opowiada o Bogu. Tworzyła o Nim piękne narracje, mimo młodego wieku i podstawowego wykształcenia.

Szkoda, że stosunkowo tak mało chrześcijan potrafi powiedzieć coś ciekawego i mądrego o Bogu. Pewnie wielu nie umiałoby odpowiedzieć na pytanie: Kim jest dla Ciebie Jezus Chrystus? Taki temat raczej wprowadziłby ich w zakłopotanie niż byłby przyczyną radości, że mogą opowiedzieć o Kimś, kto ich kocha. Tutaj znowu powracam do stałego motywu tego bloga, czyli do relacji z Bogiem. Od niej zależy cały kształt życia człowieka.

Polecam film z konferencji o bł. Karolinie:

wtorek, 1 listopada 2011

Tłum świętych

Ilu jest świętych (czyli zbawionych) w niebie? To wiedzą tylko mieszkańcy nieba, choć w dzisiejszej liturgii słowa słyszymy fragment Apokalipsy św. Jana: "Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem". Mamy więc częściową odpowiedź na początkowe pytanie. Nie o rachunki jednak tu chodzi. Najistotniejsze jest to, że świętość jest w zasięgu każdego chrześcijanina. Niebu nie grozi przeludnienie. Bóg chce, aby każdy został świętym!

Świętość jest dla każdego, co nie znaczy, że jest ona łatwa do osiągnięcia. Św. Jan w swojej wizji pisze dalej o tłumie zbawionych: "To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku". Aby zostać świętym potrzebny jest poniesiony trud. Bóg wychodzi ze swoją łaską i człowiek musi wysilić się choć trochę, aby tę łaskę przyjąć i aby zaowocować w swojej świętości.

Myślę, że dobrze jest robić sobie rachunek sumienia, stawiając pytanie: czy dziś szedłem drogami świętości?


czwartek, 29 września 2011

Uciesz się samym sobą

Dziś pamiętamy szczególnie mocno o świętych Archaniołach. Jednym z nich jest Michał, którego imię hebrajskie można przetłumaczyć jako "Któż jak Bóg". Tak mi się spodobało znaczenie tego imiona, że poniżej zamieszczam krótką refleksję na ten temat.

Ks. Twardowski opowiedział kiedyś przypowieść o tym, jak aniołowie dostrzegli w tafli wody swoje oblicza. Kiedy Archanioł Michał zobaczył siebie w lustrze wody, pomyślał: "Któż jak Bóg". Kiedy z kolei szatan zobaczył swoje oblicze w wodzie, w jego sercu pojawiła się myśl: "Któż jak ja".

Chociaż my, ludzie, jesteśmy stworzeniami o zupełnie innym powołaniu niż aniołowie, to myślę, że możemy od nich uczyć się owego zapatrzenia w Boga. Czy powyższa przypowieść nie przypomina słów modlitwy z Psalmu 139: "Dziękuje Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie"? Ucieszyć się samym sobą z powodu bycia obdarowanym przez Boga! Jakie to jest wspaniałe!

Tak więc święty to ktoś, kto patrząc na siebie, dostrzega Boga. Wie, że całe jego życie jest łaską. Jest darem, który trzeba przyjąć i maksymalnie wykorzystać.

Archanioł Michał - obraz E. Pluskiewicz

sobota, 27 sierpnia 2011

Pokonując życiowe trudności - o św. Monice

Pewnie prawie każda kobieta chciałaby mieć kochającego męża i ukochane dzieci. Spełnienie tych pragnień jest dla wielu warunkiem udanego życia i bycia szczęśliwym. Życie św. Moniki pokazuje jednak, że można pięknie i wartościowo przeżyć dany nam na ziemi czas pomimo małżeństwa pełnego trudności i obfitującego w cierpienia macierzyństwa.

Otóż, św. Monika pochodziła z chrześcijańskiej rodziny, ale wydano ją za mąż za poganina. Ciężarem dla Moniki był nie tylko ateizm męża, lecz również jego wybuchowy temperament. Cierpliwością i wytrwałością udało się jej okiełznać gniewliwego małżonka i doprowadzić go do przyjęcia chrztu tuż przed jego śmiercią. Jako wdowa, wciąż była bardzo zatroskaną kobietą. Przyczyną tego był szczególnie jej syn, Augustyn, który został członkiem sekty i żył w konkubinacie. Monika jednak przez całe życie modliła się za swoje dziecko, a nawet opuściła swój dom i udała się za Augustynem do Europy, by nakłonić go do nawrócenia. Niedługo przed swoją śmiercią przeżyła chwile wielkiego szczęścia i spełnienia, kiedy jej syn przyjął chrzest.

Święci trochę wywracają do góry nogami nasze myślenie o życiu. Oni dostrzegają o wiele głębszy sens ludzkiej egzystencji i dobrze wiedzą, co w życiu jest priorytetem.

wtorek, 9 sierpnia 2011

O kryzysie niewiary - św. Edyta Stein

Życie św. Edyty Stein genialnie pokazuje jak Bóg walczy o człowieka. Już jako kilkunastoletnia żydówka, Edyta stała się obojętna religijnie. W czasie studiów filozoficznych poznała jednak naukowców, którzy wskazywali na wyższe wartości. Dzięki nim mogła zobaczyć i poznać na czym polega wiara chrześcijańska. Potem w jej ręce trafił egzemplarz autobiografii św. Teresy z Avila. Książkę tę przeczytała w jedną noc. Niedługo później poprosiła o chrzest.

Szczególnie zainteresowała mnie znajomość Edyty z Adolfem Reinachem (filozofem) i jego żoną. Reinach zginął na wojennym froncie i po tym zdarzeniu Edyta postanowiła odwiedzić jego żonę, sądząc, że zastanie zrozpaczoną wdowę. Spotkała jednak pełną pokoju kobietę. Okazało się, że kilka miesięcy temu przyjęli oni z mężem chrzest i stąd pochodzi siła i moc obecnej wdowy. Edyta po tym spotkaniu zanotowała: "Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża".

Często mówimy o kryzysie wiary, o tym, że ktoś stracił wiarę lub że ta wiara się załamała. A przecież niewiara też może się załamać! Można mieć kryzys niewiary! Zawsze, kiedy Bóg dotyka ludzkiego serca, to człowiek doświadcza takiego kryzysu. Na Bożą miłość nie ma mocnych.

piątek, 29 lipca 2011

Czyje plany są najważniejsze? O rozmowie św. Marty z Jezusem

W dzisiejsze wspomnienie św. Marty chciałbym przyjrzeć się nieco bardziej Ewangelii, jaką dzisiaj w Liturgii Słowa daje nam Kościół. Chodzi mi konkretnie o perykopę Łk 10, 28-42. Marta prowadzi tam wspaniały dialog z Panem (święci umieją dogadywać się z Bogiem). Padają w końcu poruszające mnie słowa Pana Jezusa: "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego".

Słowa te można oczywiście wytłumaczyć następująco: Bóg przestrzega człowieka przed aktywizmem głoszącym, że tylko aktywne działanie ma sens, a wszelką kontemplację i medytację trzeba odrzucić.

Ja jednak chciałbym ten fragment Ewangelii trochę inaczej odczytać. Otóż, czasem realizujemy jakieś dzieło apostolskie, mówiąc, że jest ono czynione "dla Boga". Sedno jest w tym, żeby to dzieło było naprawdę chciane i zamierzone przez Boga. Trzeba więc ciągle konsultować swoje plany z planami Bożymi.

"potrzeba tylko jednego" - czego konkretnie Bóg oczekuje od mnie?

sobota, 16 lipca 2011

Po przerwie... - "Regulamin życia"

Po kilkudziesięciodniowej przerwie zebrałem się, żeby napisać kolejnego posta. Teraz będę się starał trochę częściej coś pisać.
W "Rycerzu Młodych" znalazłem bardzo ciekawy tekst, który chciałbym tutaj opublikować. Jest to "Regulamin życia" św. Maksymiliana Kolbego. Oto on:
  1. Muszę być świętym jak największym. 
  2. Jak największa chwała Boża przez zbawienie i jak najdoskonalsze uświęcenie swoje i wszystkich, co są i będą, przez Niepokalaną.
  3. Spokój o przeszłość. - Gorącością wynagródź czas stracony.
  4. Nie opuszczę: a) żadnego zła bez naprawienia go i b) żadnego dobra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się do niego przyczynić.
  5. Posłuszeństwo twoją regułą. Wola Boża przez Niepokalaną.
  6. Czyń, co czynisz; na wszystko inne, dobre czy złe, nie zwracaj uwagi.
  7. Zawsze spokojne, nacechowane miłością działanie.
  8. Zachowaj porządek, a porządek zachowa ciebie.
  9. Przygotowanie, działanie, zakończenie.
  10. Do Niepokalanej jak dziecko do Matki we wszystkim się uciekaj.
  11. Wszystko mogę w tym, który mnie przez Niepokalaną umacnia.
  12. Najpierw cały dla siebie, a tak cały dla wszystkich.

czwartek, 26 maja 2011

"Panie, nie ufaj Filipowi" - o św. Filipie Neri (Nereuszu)

Znany był z poczucia humoru i stosowanie nowego na swoje czasy stylu duszpasterstwa. Kiedy czytałem jego biografię, najbardziej poruszyły mnie słowa jednej z jego ulubionych modlitw: "Panie, nie ufaj Filipowi". Widać po tym, że musiał on wielokrotnie doświadczyć, że to Bóg, a nie on sam ma najlepszy plan na jego życie.

Wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś skrupulatnie opisuje plan rozwoju samego siebie: wypisuje swoje wady i zalety, wskazuje swoje życiowe cele, wyznacza drogę, która ma doprowadzić go do ich osiągnięcia, po czym na samym końcu pisze: "Panie, nie ufaj mi". Wydaje się, że to działanie nie ma sensu, jest sprzeczne w swojej treści. Bo po co pisać plan swojego rozwoju, skoro i tak na końcu się go zakwestionuje? Myślę jednak, że jest to mimo wszystko najmądrzejsze postępowanie. Głupie byłoby wtedy, kiedy człowiek chciałby wyreżyserować swoje życie od początku do końca. To tak, jakby ktoś napisał arcytrudne dyktando i, nie dając go nikomu do sprawdzenia, naiwnie myślał, że nie zrobił żadnego błędu.

środa, 25 maja 2011

Św. Beda Czcigodny - potężny umysł

Był jednym z największych erudytów średniowiecza. Oprócz wybitnych dzieł teologicznych pozostawił po sobie wiele innych przejawów swojej działalności twórczej, świadczącej o wielkości jego umysłu i otwartym sercu. Napisał wiele wierszy oraz pieśni poetyckich, a swoje książki osobiście ilustrował odpowiednimi rysunkami. Był świetnym historykiem oraz komputystą (czyli osobą zajmującą się konstruowaniem kalendarza liturgicznego). Był również przyrodnikiem i dowodził, że Ziemia jest kulą. Słowem - Beda cieszył się potężnym intelektem.

Myślę, że jeśli człowiek ogranicza się w swoim poznaniu tylko do jednej dziedziny wiedzy, to czyni siebie bardzo ubogim intelektualnie. Nie wystarczy być dobrym biologiem, architektem czy prawnikiem. Trzeba mieć ponad przeciętne kompetencje na kilku polach wiedzy. Wtedy dopiero rodzi się w człowieku pełniejszy obraz świata i dopiero wtedy otwierają się przed nim szerokie horyzonty poznawcze.

niedziela, 22 maja 2011

Św. Rita - miała wejścia w niebie

Za jej przyczyną działo się wiele cudów. Opiszę jeden z nich. Otóż przeorysza Rity kazała jej rano i wieczorem podlewać kawałek suchego drewna, aby ją upokorzyć. Rita była posłuszna temu nakazowi. Ciekawe jak wyglądała mina przeoryszy, kiedy zobaczyła, że po jakimś czasie ten kawałek drewna wypuścił pączki, zakwitł i wydał soczyste winogrona.

Jeśli człowiek jest zaprzyjaźniony z Bogiem, to Bóg pomaga mu w wykonywaniu jego zadań i obowiązków. Nawet jeśli są to jakieś błahe sprawy, to Bóg nigdy nie zostawia swojego przyjaciela. Warto o tym pamiętać, gdy mamy wiele obowiązków na głowie. Tyle jeszcze muszę zrobić - skarżymy się, zamiast pomyśleć o tym, że w tym wszystkim będzie mi pomagał sam Bóg Trójjedyny.

piątek, 20 maja 2011

Ten błysk w oku - o św. Bernardynie ze Sieny

Głosił tak dobre kazania, że żaden kościół nie mógł pomieścić wszystkich jego słuchaczy. Nauczał więc na placach, a podczas jego nauk ludzie masowo się nawracali. Pod wpływem jego słów tylu ludzi szło do spowiedzi, że kapłani padali ze zmęczenia. Rozdawano w tysiącach Komunię Świętą...

Nie wystarczy nauczyć się retoryki, aby być tak przekonującym jak św. Bernardyn. Trzeba jeszcze mieć bardzo głęboką relację z Bogiem. Wtedy właśnie człowiek potrafi z błyskiem w oku mówić innym o Chrystusie, gdyż sam Go doświadczył. Wtedy też chyba nie staje się problemem nakaz z Ewangelii: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody" (Mt 28, 19a).
Obraz Mattia Pretiego przedstawiający św. Bernardyna 

czwartek, 19 maja 2011

Św. Celestyn V - nie gonił za kasą

Został on wybrany na papieża w wyniku sporów religijno-politycznych. Nie był jednak dobrym następcą św. Piotra. Uważano go za marionetkę królewskich rodów europejskich. Po kilku miesiącach swojego pontyfikatu sam abdykował. Zdawał on sobie bowiem sprawę ze swojej nieudolności i nie mógł sobie poradzić z otaczającym go przepychem, gdyż wcześniej wiódł życie pustelnicze. Nie gonił więc za władzą i bogactwem. Z pokorą wrócił do środowiska z którego wyszedł, czyli do pustelni.

Co za niezwykły czyn! Rezygnacja z władzy i pieniędzy z powodu przekonania o innej przestrzeni swojego powołania. Tylko wielcy ludzie zdolni są do takich rzeczy. Człowiek mały będzie za wszelką cenę trzymał się stołka i portfela.

Benedykt XVI modlący się przed sarkofagiem św. Celestyna V

środa, 18 maja 2011

bł. Stanisław Papczyński - odważnie krytykował

Zanim udało mu się założyć Zgromadzenie Księży Marianów, wstąpił do zakonu pijarów. Nie przechodził obojętnie obok grzechów swoich braci, ale głośno im je wytykał. Szczególnie piętnował niewypełnianie ślubów ubóstwa. Kiedy skrytykował swoich przełożonych za nadużywanie władzy, oskarżono go o awanturnictwo. Po kilku miesiącach rozterek, bł. Stanisław opuścił zakon, aby zapewnić pokój w prowincji. Wtedy z kolei przypięto mu łatkę buntownika i nawet uwięziono w karcerze. Wiemy jednak, że cała ta historia skończyła się założeniem przez niego nowego zgromadzenia.

Ile to razy ludzie boją się zwrócić komuś uwagę. Trzeba nauczyć się być czasem niemiłym. Miłość bliźniego nie polega bowiem na byciu miłym, ale na dążeniu do jego dobra.

wtorek, 17 maja 2011

św. Paschalis - inteligentny gość

Obraz G. B. Tiepolego
przedstawiający św. Paschalisa
Jako młodzieniec bardzo chciał nauczyć się czytać i pisać, jednak jego rodzina nie mogła sobie pozwolić na wysokie koszty edukacji. Co więc wymyślił młody Paschalis? Kiedy szedł na pastwisko pasać owce, zabierał ze sobą przypadkiem zdobyte książki. Gdy w pobliżu przejeżdżał ktoś, kto wydawał się zamożny, Paschalis podbiegał do niego i prosił o przeczytanie jednego słowa bądź zdania, które młody święty próbował zapamiętać. W ten sposób zdobył umiejętność czytania i pisania. Co więcej, w przyszłości stał się wybitnym kaznodzieją i autorem 20 małych traktatów teologicznych.

Świętemu Paschalisowi drukowane na oczy nie szkodziło. Był człowiekiem inteligentnym, który chciał się rozwijać i widział w czytanie i pisaniu ogromną wartość. Trochę to kontrastuje z dzisiejszym poziomem czytelnictwa w Polsce.

poniedziałek, 16 maja 2011

Św. Andrzej Bobola - szlifował swoje serce

Można by długo pisać o jego męczeńskiej śmierci. Ja jednak zwrócę uwagę na drobny szczegół z jego życia, który mnie bardzo zaciekawił. Otóż św. Andrzej miał rzucające się w oczy słabości, o których możemy przeczytać z relacji ludzi mu współczesnych. Był on skłonny do porywczości, gniewu i upierania się przy swoim zdaniu. Ważne jest jednak to, że pracował nad swoimi wadami. Co więcej, przekuwał je nawet na zalety, na przykład na gorliwość w ewangelizacji.

Mam wrażenie, że dzisiaj niewielu ludzi pracuje nad swoim wnętrzem. Niewielu walczy ze swoimi wadami i rozwija swoje talenty. Pewnie duża część ludzi nawet nie potrafiłaby ich wymienić. A jest to arcyważna sprawa w podążaniu drogą świętości. Świętym bowiem nie zostaje się ot tak, ale zostaje się nim poprzez bardzo konkretny duchowy wysiłek.

niedziela, 15 maja 2011

św. Izydor Oracz - zamieniał się z Bogiem problemami

Jego przydomek wziął się stąd, że całe swoje życie pracował na roli. Pewnego dnia pracujący z nim robotnicy donieśli swojemu panu, że Izydor, zamiast spełniać swoje obowiązki na polu, za dużo czasu poświęca na modlitwę w pobliskim kościele. Właściciel przyjechał więc sprawdzić jak wygląda sytuacja. Musiał być nieźle zdziwiony, kiedy zobaczył modlącego się pod drzewem Izydora i dwóch aniołów, którzy orali za niego kawałek pola. Żeby tego było mało, to innego dnia właściciel zobaczył, że Izydor pracuje na polu razem z dwoma aniołami (wykonując więc obowiązki przeznaczone dla trzech osób) i mianował go zarządcą swoich dóbr.

Bóg pomaga swoim świętym nawet w karierze zawodowej. Kiedy bowiem człowiek troszczy się o sprawy Boże, to Bóg troszczy się o sprawy człowieka. Warto czasem więc zamienić się z Panem Jezusem na problemy.

sobota, 14 maja 2011

Tylko Bóg umie tak zaskakiwać - rzecz o św. Bonifacym

Dziś opowiem o ostatnim z grona tzw. "zimnych ogrodników".

Był on sługą pewnej Rzymianki, imieniem Aglais. Razem ze swoją panią postanowili się nawrócić. W tym celu Aglais wysłała Bonifacego, aby przyniósł do ich domu relikwie jakiegoś męczennika. Bonifacy udał się więc do Tarsu, gdzie właśnie trwały prześladowania chrześcijan. Wstawił się on za nimi, przez co poniósł śmierć męczeńską. Wkrótce ciało męczennika trafiło do Aglais. Bonifacy w nieprawdopodobny sposób spełnił swoje zadanie... dostarczył relikwie męczennika swojej pani.

Życie z Panem Jezusem jest pełne niespodzianek. Nikt tak nie zaskakuje i nikt nie ma bardziej pomysłowych scenariuszy na ludzkie życie niż Bóg. On jest po prostu genialny.

piątek, 13 maja 2011

Św. Serwacy - dzięki łasce przekraczał swoje możliwości

Bazylika św. Serwacego w Maastricht
Jako biskup miasta Tongres (dzisiejsza Belgia), odbył pielgrzymkę do grobu św. Piotra. Tam doświadczył cudownego objawienia poprzez które dowiedział się o planowanym najeździe Hunów na jego stolicę biskupią. Kiedy wrócił do domu, zarządził więc przeniesienie biskupstwa do Maastricht. Kilkadziesiąt lat później Hunowie najechali i zniszczyli Tongres...

Człowiek, który żyje w przyjaźni z Bogiem, może dokonywać cudów. Może robić rzeczy, które w zwykłym porządku natury przekroczyłyby jego możliwości. Nie muszą to być od razu cudowne objawienia. Ingerencja Boga może dotyczyć zwyczajnych spraw codzienności. Bo czyż cudem nie jest na przykład spowodowanie czyjegoś nawrócenia albo pomoc w przebaczeniu komuś?

czwartek, 12 maja 2011

św. Pankracy - wykorzystał łaskę

Kiedy miał 8 lat, jego ojciec zginął śmiercią męczeńską za fakt bycia chrześcijaninem. Mimo to kilka lat później, Pankracy razem ze swoim wujem przyjmuje chrzest. Dobrze wiedział, co może go za to spotkać. W wieku zaledwie 14 lat zginął na arenie ścięty mieczem.

Jak bardzo przykład ojca musiał wpłynąć na młodego Pankracego! Zamiast zwyczajnie się wystraszyć, co byłoby łatwiejsze do przewidzenia, to rozwinął się on w odwadze i radykalizmie.

Bóg jest tak wielki, że nawet z najtragiczniejszych sytuacji wyprowadza coś dobrego. Człowiek musi jednak w tych trudnych chwilach zwrócić się do Niego. Musi po prostu skorzystać z łaski, którą Bóg mu właśnie na tę jedną chwilę daje. Widać, że Pankracy przyjął ten dar.
Witraż przedstawiający św. Pankracego w Kościele w Londynie, fot. Lawrence OP

wtorek, 10 maja 2011

Św. Jan z Avili - prymicję świętował z żebrakami

W roku 1525 odprawił swoją pierwszą Mszę Świętą. Na obiad prymicyjny zaprosił... 12 żebraków. Sam im usługiwał.

Ciekawe co myśleli o naszym dzisiejszym świętym jego koledzy, wyświęcani razem z nim. Może padały pod jego adresem oskarżenia - nadgorliwy, popisujący się, głupi. Św. Jan raczej nie przejmował się opinią innych. Gdyby bowiem to robił, to nie zdecydowały się na tak radykalne posunięcie.

Kiedy człowiek zaczyna myśleć o tym, co pomyślą o nim inni, to przegrywa swoje życie. Zamiast realizować dobro, do którego jest wezwany, zaczyna dbać tylko o swój wizerunek wśród innych.

poniedziałek, 9 maja 2011

Św. Pachomiusz - dynamiczna osobowość

W wieku 20 lat, jako młody poganin, został wcielony do legionów rzymskich. Doświadczał surowości armii, aby przyzwyczaić się do trudów żołnierskich. Równocześnie jednak w czasie swojej służby wojskowej zadziwiał się życzliwością i dobrocią, jakiej doznawał od mieszkających w pobliżu chrześcijan. Dostawał od nich pożywienie i  ubranie. Często służyli mu oni pomocą. Pod ich wpływem Pachomiusz nawrócił się i przyjął chrzest. Resztę swojego życia poświęcił Bogu.

Gotowość do zmiany własnego życia, jaką reprezentuje Pachomiusz, jest oznaką wielkości człowieka. Nie wszyscy są bowiem do tego zdolni. Łatwo jest trwać przy tym, jakim się jest, co się robi i co się posiada. Tylko wielcy ludzie potrafią zmieniać się na lepsze, czyli nawracać się.

niedziela, 8 maja 2011

Ze świętym trzeba się liczyć - o św. Stanisławie ze Szczepanowa

Jest rok 1079. Król Bolesław Śmiały, w wyniku zbyt częstych wypraw zagranicznych, traci autorytet, a polscy rycerze zaczynają go potajemnie opuszczać. Polski władca postanawia więc okrutnie mścić się na swoich poddanych. Chce złamać ich opór. W Polsce tylko jeden człowiek ma odwagę mu się przeciwstawić. Jest to biskup Stanisław. Rzuca on klątwę na monarchę i wyklucza go ze społeczności Kościoła, a tym samym zwalnia poddanych od posłuszeństwa królowi.
Sarkofag św. Stanisława w katedrze wawelskiej

Święty to ktoś, z kim trzeba się liczyć. Ma on na tyle mocno ukształtowane serce i charakter, że trudno jest go lekceważyć i jeszcze trudniej kpić z niego. Świętego traktuje się poważnie, a jego słów są słuchane z uwagą - nawet wtedy, kiedy nie pełni on znaczącej funkcji społecznej.

sobota, 7 maja 2011

Święty świętego kształtuje - o bł. Gizeli

Witraż z bł. Gizelą w Bazylice św. Stefana
w Budapeszcie (fot. magro_kr)
Jej nauczyciel z lat młodzieńczych został świętym. Jej mąż również został kanonizowany. Podobnie ich syn. Bł. Gizela potwierdza prawdę, że święci wychowują świętych.

Niezwykłe jest to, że nasze postępowanie może tak mocno wpływać na innych. My często nawet nie wiemy, że pod wpływem naszych czynów lub słów ktoś zmienił się na lepsze lub gorsze. Może dopiero po śmierci usłyszymy "dziękuję" od jakiegoś zbawionego lub jakiejś zbawionej. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę już tu na ziemi, że pośrednio wpływamy na kształtowanie się serc innych ludzi. Powiem więcej: trzeba brać za to częściową odpowiedzialność.

piątek, 6 maja 2011

św. Filip - ufał coraz bardziej

Był jednym z grona Dwunastu. W Piśmie Świętym mamy pokazaną jego piękną drogę prowadzącą do zawierzenia Jezusowi. Na początku, w opisie rozmnożenia chleba czytamy, że na pytanie Jezusa: "Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?" Filip odpowiada bardzo realistycznie, że nie mają tyle pieniędzy, aby kupić jedzenia dla wszystkich. Chwilę później mogło być mu trochę głupio, bo na własne oczy widzi niewytłumaczalny cud. Z kolei podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus mówi do niego z wyrzutem: "Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś?". W końcu w Dziejach Apostolskich czytamy: "«Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta» - powiedział anioł Pański do Filipa. A on poszedł." Historia ta kończy się nawróceniem etiopskiego dworzanina, a Filip zostaje porwany przez Ducha i głosi Ewangelię od miasta do miasta. Widać tu już inny poziom wiary.

Myślę, że w rozwoju wiary chodzi o to, aby coraz bardziej ufać Jezusowi. Wtedy człowiek dokonuje coraz większych dzieł, bo pozwala coraz mocniej działać łasce Bożej w jego życiu.

Link do artykułu M. Jakimowicza, z którego korzystałem

czwartek, 5 maja 2011

św. Stanisław Kazimierczyk - nie musiał podróżować

Kościół Bożego Ciała w Krakowie
Całe jego życie było związane z jedną parafią - Bożego Ciała w Krakowie. To tutaj przyjął chrzest, uzyskał wykształcenie, został kapłanem, głosił porywające kazania i doszedł do świętości. Wszystko to zrobił w jednym miejscu. Nie kombinował za dużo, ale umiał przyjąć prostą drogę, jaką przeznaczył mu Bóg.

Nie jest dobrze przyjmować biernie to, co przynosi życie. Równocześnie jednak także nie jest dobrze ciągle zmieniać swoje miejsce i ciągle szukać czegoś nowego. Świętym trzeba być tam, gdzie się właśnie aktualnie znajdujemy. Myślę, że nieraz ludzie nie wykorzystują dobrze swojego życia, gdyż szukają swojego powołania, zamiast wziąć się za jego realizację.

środa, 4 maja 2011

św. Florian - wiedział kiedy zaryzykować

Żył w czasach brutalnych prześladowań chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Był rzymskim legionistą, który został odsunięty od służby wojskowej z racji bycia chrześcijaninem. Kiedy jednak dowiedział się, że jego bracia w wierze są ciężko prześladowani, natychmiast pospieszył im na pomoc. Został przez to schwytany przez władzę i był przymuszany do wyparcia się Chrystusa. Nie zrobił jednak tego i poniósł śmierć męczeńską.
Florian mógł wieść spokojne życie, nie ryzykować ratunku dla prześladowanych braci i sióstr. Pomimo tego zaryzykował i... został świętym.

Świętość to podjęcie ryzyka. Można bowiem wiele stracić, nawet swoje życie. Jednak to, co wtedy się zyskuje, ma niewspółmiernie większą wartość. Pasuje tutaj analogia do ekonomii, która mówi, że zysk to profit za podjęcie ryzyka. Świętość to taka Boża ekonomia.

poniedziałek, 2 maja 2011

św. Atanazy - płynący pod prąd

Ogromnie przyczynił się do zachowania w Kościele prawowierności wiary, sprzeciwiając się zdecydowanie herezji arianizmu. Jednak bardzo wiele go to kosztowało. W ciągu swojej posługi biskupiej w Aleksandrii był aż 5 razy zmuszony do opuszczenia swojego miasta, a na wygnaniu spędził aż 17 lat. Ważniejsza była dla niego wierność prawdzie niż poważanie u ludzi.

Trzeba trochę pomęczyć się z samym sobą, aby dojrzeć do postawy św. Atanazego. Człowiek ma bowiem w sobie naturalną skłonność do zyskiwania sobie sympatii wszystkich wokoło. Lepiej siedzieć cicho, nie narażać się innym, mieć święty spokój niż zwrócić komuś uwagę i napiętnować zło. Święci to ci, którzy uwolnili się od tej naturalnej skłonności.

niedziela, 1 maja 2011

bł. Jan Paweł II

O nim można by bardzo długo pisać. Jest bliski serc tak wielu ludzi. Pewnie każdy czuje się przez niego inaczej poruszony. Podzielę się teraz tym, co mnie najbardziej fascynuje w bł. Janie Pawle II.

Jest to coś bardzo prostego: on umiał pięknie żyć. Oznacza to dla mnie, że potrafił odnaleźć sens w każdej życiowej sytuacji. Doświadczył bardzo wiele cierpienia, a mimo to jego spojrzenie było pełne spokoju. Z kolei jego literackie dzieła (szczególnie te niebędące oficjalnymi dokumentami papieskimi, które bardziej odzwierciedlają jego osobowość) dają ogromną dawkę nadziei. Bije z nich coś bardzo pozytywnego, chociaż często dotyczą rzeczy trudnych. Ponadto na umiejętność pięknego życia składa się dla mnie również znajdowanie czasu na bardzo różnorodne zajęcia. Pamiętamy, że Papież bardzo lubił chodzić po górach, jeździć na nartach, pasjonował się teatrem, a spod jego pióra wyszły wiersze, dramaty, poematy i liczne książki.

Zachęcam Was, do podzielenia się tym, co Was fascynuje w bł. Janie Pawle II.

sobota, 30 kwietnia 2011

św. Józef Cottolengo - Boży menadżer


Pod wpływem pewnego wydarzenia postanawia całe swoje życie poświęcić ludziom potrzebującym. Zwykły kapłan, który przecież nie miał zbyt dużo pieniędzy, stawia całe budynki i opiekuje się setkami chorych i biednych. Organizuje wręcz małą wioskę, gromadząc przy sobie dziesiątki współpracowników i wolontariuszy. Codziennie przyjmuje wozy z darami i jedzeniem. Dzisiejszym językiem powiedzielibyśmy, że był znakomitym menadżerem.

Józef  Cottolengo to już któryś z kolei święty na moim blogu, który nie boi się podejmować wyzwań i dokonuje wielkich dzieł. Widzimy więc, że Bóg potrzebuje także ludzi bardzo aktywnych i przedsiębiorczych. Jeśli Ty, który czytasz te słowa, taki/taka właśnie jesteś, to spytaj się po prostu Boga co możesz dla Niego zrobić, aby dojść do świętości.

piątek, 29 kwietnia 2011

św. Katarzyna ze Sieny - prawdziwa liderka

W wieku 21 lat wchodzi w tak głęboką relację z Jezusem, że postanawia być Jego posłanką w całej Europie i dążyć do poprawy sytuacji Kościoła, który właśnie traci autorytet. Zaczyna więc pisać listy do najbardziej wpływowych ludzi na Starym Kontynencie. Jej adresatami są królowie, rządy państw, papież. W końcu udaje się w długie podróże, aby osobiście interweniować. To z jej przyczyny dobiega końca niewola awiniońska papieży. To ona walczy o jedność Kościoła, sprzeciwiając się antypapieżowi. Jedna zakonnica zmienia sytuację w Europie...

Dziś cierpimy na deficyt katolików mocno zaangażowanych w życie społeczne i polityczne. Jedni się boją, inni mówią, że polityka to wielki bagno, a jeszcze innym się po prostu nie chce. A tu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, zanim ktoś niepowołany dojdzie do władzy.

czwartek, 28 kwietnia 2011

Joanna Beretta Molla - po prostu matka

W wieku 39 lat jest matką trojga dzieci i spodziewa się czwartego dziecka. W drugim miesiącu ciąży dowiaduje się od lekarza, że ma złośliwego guza macicy. Jedynym sposobem walki z rakiem jest usunięcie ciąży. Joanna jednak stanowczo mówi do lekarza: "Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem, proszę się w ogóle nie wahać. Proszę wybrać - żądam tego - dziecko. Ratujcie je!". 7 miesięcy później, w Wielką Sobotę, święta rodzi zdrową dziewczynkę. Kilka dni potem Joanna jest w stanie agonii. Daje ostanie wskazówki swojemu mężowi, dzieci powierza swojej siostrze i umiera.

Kiedy ktoś zacznie kalkulować czy wybór dokonany przez św. Joannę był najlepszy, to dojdzie pewnie do wniosku, że lepiej w tym przypadku byłoby dokonać aborcji. Błąd w tym myśleniu jest taki, że św. Joanna wcale nie kalkulowała, tylko kochała. Jej wybór trzeba rozważać tylko w kategorii miłości. Dzisiaj za dużo liczymy, a za mało kochamy.

środa, 27 kwietnia 2011

św. Zyta - odważna kobieta

Na pierwszy rzut oka wyróżniała się ogromną cichością. Jako służąca, była posłuszna swoim panom, mimo że początkowo źle ją traktowali. Przez pokorną służbę zyskała ich sympatię. Ta cicha dziewczyna potrafiła jednak być niezwykle odważną i twardą osobą. Widać to szczególnie w jej relacjach z mężczyznami. Otóż zdarzyło się jej być napadniętą przez jakiegoś rozpustnika. Pojedynek ten został wygrany oczywiście przez... Zytę, która poważnie zraniła swojego napastnika na twarzy i rękach. Innym razem z kolei jeden ze służących pozwalał sobie na bezwstydne dowcipy w obecności Zyty. Zagroziła więc ona gospodarzom, że będzie musiała z tej przyczyny opuścić ich dom. Oni jednak nie chcąc stracić tak cennej służącej, wydalili owego bezwstydnego młodzieńca.

Myślę, że dzisiaj zbyt często brakuje ostrej reakcji ze strony kobiet na niektóre zachowania mężczyzn. Szybkie uderzenie w twarz więcej dobrego przyniesie niż głupia tolerancja na bezwstydne gesty czy też słowa.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Św. Marek - żył w otoczeniu świętych

Jego matka udostępniała swój dom jako miejsce spotkań Kościoła jerozolimskiego. Jest całkiem prawdopodobne, że to właśnie w tym domu odbyła się Ostatnia Wieczerza. Ciekawe w jakim stopniu postępowanie mamy ukształtowało młodego Marka.
Następnie był współpracownikiem wielkich apostołów: Piotra i Pawła. Towarzyszył im w podróżach misyjnych. Wypełniał zlecone mu przez nich zadania. Ciekawe ile się od nich nauczył.

Świętość jest wynikiem łaski Bożej i wysiłków człowieka. Myślę, że często tą łaską Bożą są po prostu ludzie, których nam daje Bóg, abyśmy od nich czerpali różne dobra. Warto czasem zastanowić się kim się otaczam. Prawdziwe bowiem jest przysłowie: "Kto z kim przystaje, takim się staje".

Poniżej można obejrzeć filmik nakręcony na placu św. Marka w Wenecji. Jest tam również widoczna Bazylika pod wezwaniem tego świętego. Marek jest patronem Wenecji.


sobota, 23 kwietnia 2011

W oczekiwaniu na zmartwychwstanie

Wielka Sobota to czas ciszy. Cisza to jedyne co pozostaje po wczorajszym dramacie Krzyża. Jednocześnie w tym milczeniu doświadczamy mocy nadziei, która nie pozwala nam popaść w rozpacz. Jest to nadzieja na zmartwychwstanie. Dzisiaj podzielę się z Wami krótką refleksją związaną z patronem dzisiejszego dnia - św. Wojciechem.
Jego życie nie obfitowało w sukcesy: nie widział on efektów swojej posługi biskupiej, zamordowano 4 jego braci, a jego wyprawa misyjna do Prus pozornie zakończyła się fiaskiem. Jednakże dopiero jego męczeńska śmierć sprawiła, że cały jego ziemski żywot wydał obfite owoce. Dzięki jego relikwiom Kościół w Polsce niezwykle silnie się rozwinął, a kult świętego jest bardzo żywy do dzisiaj.
Trzeba doświadczyć śmierci, aby móc doświadczyć zmartwychwstania. Życzę Wam z okazji tych Świąt, abyście umierali dla Boga i razem z Nim powstawali z martwych.
Grób św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej

czwartek, 21 kwietnia 2011

Uwierz, a zrozumiesz - św. Anzelm z Canterbury

Wkroczyliśmy właśnie w czas przeżywanie wielkich Tajemnic naszej wiary. Nie raz przekraczają one nasz rozum. Bardzo dobrze wpisuje się w ten klimat nasz dzisiejszy święty - Anzelm z Canterbury. Był jednym z najbardziej światłych umysłów średniowiecza. Z zapałem poszukiwał racjonalnego zrozumienia dla prawd wiary.  Pierwszeństwo dawał jednak wierze, a nie rozumowi. Napisał słynne zdanie: "Nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym zrozumiał".

Myślę, że takie podejście do tajemnic Paschalnych ułatwia nam dobre przeżycie Świąt. Zamiast rozumowego rozmyślania, lepiej jest na początku po prostu uwierzyć w te wszystkie dzieła zbawcze dokonane przez Boga. Wtedy dopiero można coraz bardziej rozumowo je zagłębić. Nie tylko sucho poznawać, ale kontemplować je i fascynować się nimi.

środa, 20 kwietnia 2011

Św. Agnieszka z Montepulciano - miała klasę

Kiedy miała jedynie 15 lat, została przełożoną klasztoru. W tak młodym wieku dbała o finanse swojego zgromadzenia, a pod jej kierownictwo duchowe zaczęły zgłaszać się nowe kandydatki. Co najważniejsze, swoje obowiązki wykonywała z takim powodzeniem, że cieszyła się dużym poważaniem wśród lokalnej ludności. Agnieszka bardzo szybko musiała stać się odpowiedzialną i wewnętrznie ułożoną osobą.
Klasztor w Montepulciano,
gdzie przełożoną była św. Agnieszka; fot. Beckstet

Nie każdy ma predyspozycje do tego, by zarządzać instytucją rangi zgromadzenia zakonnego. Nie chodzi tu tylko o odpowiednie wykształcenie, bo przecież Agnieszka nie skończyła zarządzania czy rachunkowości, a mimo to świetnie wykonywała powierzone jej zadania. Chodzi o właściwie ukształtowaną osobowość, którą zyskuje się poprzez pracę nad samym sobą. Wtedy człowiek staje się gościem z klasą. Tacy byli właśnie święci. Nie bali się nowych wyzwań, odważnie działali w swoim otoczeniu, a samo przebywanie z nimi było przyczyną nawrócenia.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Św. Ryszard Pampuri - nie chodził w nowych butach

Był świetnie wykształconym lekarzem lekarzem, ale co ważniejsze - swoją pracę traktował jako służbę miłosierdzia. Nie raz zdarzało się, że po wizycie u pacjenta wracał w innej parze butów. Brał od swoich podopiecznych stare i zniszczone obuwie, a zostawiał im swoje. Mówił przy tym: "Ja jeżdżę bryczką, a on chodzi pieszo, więc zdziera więcej butów niż ja". Zadziwiający sposób myślenia. Ukonkretnienie wyobraźni miłosierdzia, o której mówił Jan Paweł II.


Aby mieć postawę, jaką reprezentował św. Ryszard, trzeba postępować wbrew powszechnej dzisiaj mentalności zysku, która często każe pytać: "A co ja z tego będę miał/a?". To jest paskudne pytanie, które może bardzo wiele zniszczyć w relacjach międzyludzkich. Ten kto je zadaje chyba nie doświadczył, że dobro, którym obdarowaliśmy innych, wraca do nas i to jeszcze zwielokrotnione.

sobota, 16 kwietnia 2011

św. Bernadetta Soubirous - nie chciała być sławna

W wieku 15 lat doświadcza 18 maryjnych objawień we francuskiej miejscowości Lourdes. Po 4 latach Kościół uznaje prawdziwość tych objawień. Małe miasto u podnóża Pirenejów zyskuje rozgłos. Zaczynają tam pielgrzymować tysiące wiernych, Bernadetta jest na ustach całego świata. Przed młodą dziewczyną otwierają się drzwi do sławy... Ona tymczasem wybiera się do zakonu i tam spędza resztę swojego życia. Uważa, że jej misja się już skończyła, a rozpoczęła się misja Matki Bożej.

Pokora Bernadetty może nas zawstydzać. Nie pozwoliła ona, aby zwracano na nią uwagę. Wskazywała przez cały czas nie na siebie, ale na Boga. Myślę, że pasują tu słowa ks. Twardowskiego: "Miłość, której nie widać, nie zasłania sobą".

Obejrzyjcie krótki filmik, na którym pokazane jest nienaruszone ciało się św. Bernadetty... 130 lat po jej śmierci.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Jak jedno wydarzenie decyduje o całym życiu - o św. Ludwinie

Była jedną z najpiękniejszych kobiet XIV-wiecznego Rotterdamu. Wielu starało się o jej rękę. Ona tymczasem już w wieku 7 lat złożyła Bogu śluby czystości. Najwyższy jednak wziął sprawy w Swoje ręce i sam postanowił pokierować życiem św. Ludwiny.
W wieku 15 lat święta uległa bardzo poważnemu wypadkowi podczas zabawy na ślizgawce. Do końca życia była prawie w całości sparaliżowana i przykuta do łóżka. Od momentu tego wypadku Ludwina stała się przedmiotem odrazy - wszyscy adoratorzy odsunęli się się od niej, a z jej odleżyn wydobywała się cuchnąca ropa. Święta początkowo wolała umrzeć niż żyć w takim stanie. Wszystko jednak odmieniło się za sprawą pewnego księdza, który ukazał jej postać cierpiącego Chrystusa. Odtąd łączyła się ona w swoim cierpieniu z Bogiem. Wywołało to niesamowite efekty. U jej łóżka zaczęły gromadzić się tłumy ludzi prosząc ją o modlitwę i radę. Bóg obdarzył ją łaską wizji i proroctw. Przez ostatnie 19 lat życia żywiła się jedynie Komunią Świętą, a jej rany zaczęły wydawać przyjemny zapach cynamonu i imbiru...

Czasem wystarczy zmienić tylko jedną rzecz, aby zmieniło się całe nasze życie. Pan Jezus na pewno wie, gdzie ta zmiana jest potrzebna.

środa, 13 kwietnia 2011

Prawda zobowiązuje - o św. Marcinie I

Św. Marcin I został papieżem w okresie, kiedy władza świecka miała ogromny wpływ na Kościół. Mimo to wcale nie liczył się on z cesarzem, gdyż ważniejsza była dla niego prawda. Panujący wtedy cesarz Konstans II był zwolennikiem herezji monoteletyzmu (mówiącej, że Jezus miał tylko jedną wolą - boską, co w perspektywie wykluczało to, że był On prawdziwym człowiekiem), a nawet zabronił on dyskusji na ten temat. Tymczasem już w pierwszym roku swojego pontyfikatu Marcin I zwołał sobór, który jasno potępił monoteletyzm oraz edykt cesarski zakazujący dyskusji na temat liczby woli Jezusa. Uchwały soborowe zostały rozesłane do całego duchowieństwa oraz do cesarza. Nie trudno było przewidzieć jego reakcję. Nakazał on porwać papieża, a następnie skazał go na wygnanie. Marcin I był ostatnim papieżem-męczennikiem.

Wierność prawdzie nie może mieć granic. Jeśli ktoś myśli na przykład: "Będę mówił prawdę tylko do momentu, kiedy będzie mnie to zbyt dużo kosztowało", to potencjalnie już trwa w kłamstwie. Prawda natomiast jest bezwarunkowa.

wtorek, 12 kwietnia 2011

św. Zenon z Werony - umiał czerpać dobro od innych

Swoje wspomnienie ma dzisiaj św. Zenon z Werony. Ten biskup skutecznie ochraniał swoją trzodę przed niebezpieczeństwami herezji arianizmu (która negowała, że Chrystus był Bogiem) oraz pogaństwa. Nie mamy pewności jak wyglądała śmierć tego świętego, ale wiemy, że na początku był on czczony jako męczennik.

Ciekawe jest to, że jako młody chłopak był świadkiem męczeństwa św. Arkadiusza. W jednym ze swoich kazań Zenon dokładnie opisuje do wydarzenie. Arkadiuszowi odcięto wszystkie kończyny, a gdy ten mimo to nie wyparł się wiary, ścięto mu głowę. Wydawać by się mogło, że oglądanie tak tragicznej sytuacji wpłynie bardzo negatywnie na rozwój dorastającego Zenona. Myślę jednak, że to właśnie świadectwo Arkadiusza dało impuls Zenonowi do stania się świadkiem Chrystusa. Świadectwo zrodziło świadectwo.

Trzeba nauczyć się tego, aby właściwa postawa innych ludzi mobilizowała mnie do czynienia wielu dobrych rzeczy. Zamiast obojętności, porównywania się czy też rodzącej się zazdrości przyjmijmy napotkanego świadka Chrystusa jako dar od Boga. Ten dar ma nas skłonić do nawrócenia.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Św. Gemma Galgani - dzielna w dźwiganiu krzyża

Od teraz będę skupiał się na świętych i błogosławionych, którzy są patronami dnia.

Dzisiaj przywołujemy w pamięci św. Gemmę Galgani. Postać ta doskonale wpisuje się w przeżywanie Wielkiego Postu. Doświadczyła ona w życiu ogromnie dużo cierpienia. Ciężko chorowała (gruźlica kręgosłupa, zapalenie opon mózgowych), cierpiała nędzę, a ponadto otrzymała od Boga stygmaty. Najciekawsze jest jednak to, że niektórzy ludzie, którzy przebywali z Gemmą, wcale nie zdawali sobie sprawy o jej udrękach. Jej radość, cichość i zupełna normalność jakby pokonywały ciężar cierpienia. Gemma musiała być bardzo silną wewnętrznie osobą.

Najłatwiej jest ponarzekać, pożalić się, poopowiadać innym jak mi jest ciężko. Tylko że wtedy obarczamy innych naszymi troskami, zamiast obdarować ich jakimś dobrem, chociażby uśmiechem. Myślę, że człowiek, który cierpi, a jednak cały czas stara się czynić dobro wokół siebie, jest dla nas szczególnie mocnym znakiem nadziei i Bożej miłości.

sobota, 9 kwietnia 2011

Św. Bernard - co on w sobie miał?

Takie pytanie sobie zadałem, kiedy czytałem o tym świętem. W młodym wieku został on cystersem i do wstąpienia do tego samego zakonu namówił wszystkich swoich 5 braci (jeden z nich miał już rodzinę!), swojego wuja i 30 kolegów. Żywoty świętego mówią nawet, że powstała w tym czasie panika u młodych kobiet, że nie będą miały mężów, bo Bernard wszystkich najlepszych kawalerów zabrał ze sobą do zakonu. Co on w sobie miał?

Czasem spotykamy w życiu ludzi, którzy są czymś zafascynowani, mogliby o tym mówić godzinami, bo to coś stanowi ich pasję. Mogą być na przykład pasjonaci piłki nożnej, psów czy też kuchni włoskiej. Natomiast św. Bernard był pasjonatem Pana Boga. Jezus był niego pewnie całym jego życiem, jego największą miłością. Dlatego właśnie był tak sugestywny i przekonujący, kiedy mówił o sprawach Bożych.

Dzisiaj również napotykam ludzi, którzy z błyskiem w oku mówią o Jezusie. Widać po nich, że żyją z Nim w głębokiej relacji. Bo jeśli dla kogoś Bóg jest nudny, to znaczy, że tak na prawdę Boga jeszcze nie poznał.
Klasztor w Clairvaux, gdzie św. Bernard był opatem
( fot. Jean-Christophe Benoist)

piątek, 8 kwietnia 2011

Czego się nie robi dla Boga? - św. Stanisław Kostka

Na rysunku św. Stanisław wygląda na grzecznego chłopca i nie wydaje się, by stać go było na jakieś nadzwyczajne i ryzykowne posunięcie. Zresztą taki chyba panuje o nim stereotyp. W rzeczywistości był on jednak zupełnie inną osobą.

Chciał zostać jezuitą. To pragnienie było tak silne, że za radą św. Piotra Kanizjusza, którego spotkał w Bawarii, udał się pieszo do Rzymu. Droga ta liczyła około 1000 km i wiodła przez Alpy. Stanisław odbył tę wędrówkę samotnie w wieku 17 lat. W końcu czego się nie robi dla Chrystusa?

Pewnie tylko dla niewielu osób to pytanie pozostanie retoryczne. Reszta zacznie wymieniać, że dla Chrystusa nie warto się przemęczać, dawać z siebie wszystko, poświęcać czas itp. Powiedzą oni, że i tak z tego nie będzie żadnej korzyści. Tylko dziwne jest to, że jakimś trafem święci, a wśród nich Stanisław Kostka, całe swoje życie poświęcali Bogu i nigdy nie słyszałem, żeby tego żałowali.

środa, 6 kwietnia 2011

Pełna energii - bł. Karolina Kózkówna

Karolina to moja dobra przyjaciółka. Doświadczyłem mocno jej wstawiennictwa u Boga.

Zginęła ona w wieku 16 lat w obronie swojej czystości, jednak chcę tutaj zwrócić uwagę na coś innego. Otóż Karolina przez ostatni czas swojego życia spała jedynie po 4-5 godzin na dobę. Ta młoda dziewczyna była tak bardzo zaangażowana w czynienie dobra, że skracała sobie swój sen. Przykładowo organizowała ona katechezy dla wiejskich dzieci, z postanowienia księdza proboszcza prowadziła przygotowanie  młodych parafian do I Komunii oraz do bierzmowania, pomagała swojemu wujowi w kierowaniu biblioteką, a do tego, jak poświadczyło jej rodzeństwo, to właśnie na nią najbardziej mogli liczyć jej rodzice. Trzeba też dodać, że była jedną z najlepszych uczennic w szkole. Niezwykle dynamiczna osoba.

Popularne jest dzisiaj ciągłe tłumaczenie się, że nie ma się czasu. Najłatwiej jest tak powiedzieć i przy tym skutecznie można kogoś zbyć. Ja jednak bardzo cenię ludzi, którzy nie używają tego argumentu i którzy po chwili namysłu wskazują konkretny termin, kiedy mogą na przykład zrobić coś, o co proszę albo spotkać się. Karolina ogarniała mnóstwo różnych obowiązków w ciągu dnia, obyśmy i my byli tak dobrze zorganizowani i uporządkowani.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Niepoprawny politycznie - św. Wojciech

Długo nie musiałem myśleć od którego świętego rozpocząć. Wybór szybko padł na mojego patrona - św. Wojciecha.
św. Wojciech na witrażu
w kościele w Darłowie
To, co najbardziej mi się u niego podoba, to podążanie wyłącznie za tym, co jest miłe Bogu, a zarazem wcale nie jest mile ludziom. Mój patron był biskupem Pragi i 2 razy opuszczał miejsce swojego posługiwania. Bynajmniej nie wyjeżdżał na wakacje, ale zmuszała go do tego sytuacja w jego stolicy biskupiej. Pierwszy raz opuścił Pragę po 5 latach służby, gdyż nie widział efektów swoich działań. Ciągle powszechne były w Pradze niemoralne obyczaje duchownych i ogólne zeświecczenie społeczeństwa. Nic nie dawały jego wysiłki. Po ponad trzech latach Wojciech wrócił jednak do Czech. Tym razem zgromił postępowanie ludzi związanych z pewnym wielmożnym rodem, rzucając na nich klątwę. Poprzez to popadł w konflikt z arystokracją i ponownie opuścił miasto. Kolejny raz Prażanie już nie chcieli go u siebie widzieć.

Ludzie tak często chcą, aby wszyscy ich lubili. Wolą nie narażać się, aby tylko nie utracić dobrych stosunków z ludźmi. Szkoda tylko, że tracą wtedy coś o wiele cenniejszego - honor i czyste sumienie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Witajcie!

Kiedy dowiaduję się co przytrafiało się świętym i błogosławionym w ich życiu, jakich dzieł się podejmowali lub jak radzili sobie z trudnościami, to zawsze moje serce jest poruszone. Zadziwia mnie to, jak wielkich rzeczy może dokonywać człowiek i jak ciekawe może być jego życie, kiedy zaufa Bogu. Patrzenie na świętych motywuje mnie zarazem do podążania swoją droga świętości. Czasem nawet jestem trochę wkurzony na siebie, że nie wykorzystuję maksymalnie czasu, jaki mam tu, na ziemi. Bo oni właśnie umieli tak genialnie przeżyć swoje życie.
Stąd właśnie wziął się temat mojego bloga. Zafascynowany świętością, będę opisywał tutaj różne epizody, historie i przygody z życia osób kanonizowanych lub beatyfikowanych przez Kościół. W każdym poście znajdzie się także moje krótkie przemyślenie lub komentarz. Chcę przez to pokazać, że świętość to nie żaden obciach, ale jest to najlepszy, najszczęśliwszy, chociaż wcale nie najłatwiejszy sposób na życie.
Zapraszam czytelników do współtworzenie razem ze mną tego bloga i wskazywania mi kierunku rozwoju mojego internetowego notatnika.